FOMO na Wall Street – czy popyt utrzyma się mimo rosnących wycen

In Giełda i waluty
19 września, 2025

Na przestrzeni ostatnich miesięcy rynki giełdowe, a zwłaszcza amerykańska Wall Street, znalazły się w centrum uwagi inwestorów z całego świata. Ponadprzeciętne stopy zwrotu największych spółek technologicznych, systematyczne ustanawianie nowych szczytów indeksów oraz napływ świeżego kapitału przyczyniły się do powstania swoistego FOMO – Fear Of Missing Out, czyli obawy przed przegapieniem okazji. Ruch ten napędzają zarówno profesjonaliści z sektora instytucjonalnego, jak i uczestnicy detaliczni, skuszeni wizją łatwego zysku w środowisku niskich stóp procentowych i nadpłynności. W tej atmosferze pojawia się fundamentalne pytanie: czy dalszy popyt na akcje, pomimo rosnących wycen, utrzyma się, czy też obecna dynamika niesie ze sobą symptomy przegrzania i przewartościowania rynku?

Mechanizmy FOMO na rynkach kapitałowych

Fenomen FOMO nie jest nowym zjawiskiem na rynkach finansowych, jednak we współczesnym, silnie zdigitalizowanym otoczeniu osiągnął niespotykaną dotąd skalę. FOMO to mechanizm psychologiczny sprawiający, że inwestorzy podejmują decyzje zakupowe pod wpływem społecznego dowodu słuszności – widząc gwałtowne wzrosty kursów akcji, nie chcą pozostać w tyle za innymi uczestnikami rynku, nawet jeśli nie do końca rozumieją fundamentalne uzasadnienie dla notowanych zwyżek. Współcześnie istotną rolę we wzmacnianiu tego zjawiska odgrywają media społecznościowe, platformy tradingowe oferujące niemal natychmiastowy dostęp do rynków oraz powszechność analiz w czasie rzeczywistym. Pozwala to na szybkie rozpowszechnianie emocji i trendów inwestycyjnych, co bywa katalizatorem dla lawinowego dopływu kapitału do wybranych segmentów rynku.

W praktyce FOMO manifestuje się dynamicznym wzrostem wolumenów obrotów, skokowymi i trudnymi do racjonalnego uzasadnienia zwyżkami wycen określonych aktywów, a także zwiększonym udziałem inwestorów detalicznych. Przykłady z ostatnich lat są liczne – od spektakularnych rajdów spółek technologicznych, przez manie wokół kryptoaktywów, aż po chwilowe niebywałe wzrosty cen wybranych akcji spółek tzw. meme stocks. Niezależnie od rynku bazowego to właśnie psychologiczny aspekt inwestowania bywa często siłą napędową bądź katalizatorem znaczących ruchów cenowych, daleko przekraczających to, co można by wytłumaczyć analizą fundamentalną.

Z punktu widzenia analityków, obserwacja sygnałów FOMO stanowi ważną część diagnostyki rynkowej. Utrzymujący się i narastający entuzjazm inwestorów, przy jednoczesnych ostrzeżeniach dotyczących przewartościowania, może prowadzić do powstania bańki spekulacyjnej. Niemniej jednak, sam fakt występowania FOMO nie przesądza jeszcze o rychłym końcu hossy – historia niejednokrotnie pokazywała, że rynki mogą “ignorować” wskaźniki fundamentalne przez długie miesiące, napędzając kolejne fale zwyżek. Kluczowe pozostaje zatem zrozumienie, jak głębokie są źródła obecnego popytu: czy dominuje spekulacja, czy istnieje realne wsparcie ze strony fundamentów makroekonomicznych i perspektyw rozwoju kluczowych sektorów.

Rosnące wyceny a ryzyko przewartościowania

Wysokie i stale rosnące wyceny to jeden z głównych zarzutów wysuwanych wobec obecnej hossy na Wall Street. Wskaźniki takie jak cena do zysku (P/E), cena do wartości księgowej (P/BV) czy relacja wartości rynkowej do wskaźników finansowych wielu gigantów technologicznych, osiągają poziomy obserwowane dotąd jedynie w okresach euforii pokroju bańki dot-com z przełomu wieków. Krytycy twierdzą, że rozbieżność między dynamiką wzrostu kursów akcji a tempem wzrostu zysków oraz przychodów spółek osiągnęła pułap trudny do utrzymania w dłuższej perspektywie. Szczególnie podatne na przewartościowanie wydają się sektory związane z technologiami opartymi na sztucznej inteligencji, rozwiązaniami chmurowymi oraz szeroko pojętą digitalizacją gospodarki.

Kluczową kwestią pozostaje pytanie, jaka jest natura obecnych wycen – czy odzwierciedlają one spodziewaną eksplozję zysków dzięki rewolucyjnym technologiom i trwałym zmianom paradygmatu biznesu, czy też są efektem impulsu płynącego z nadmiaru płynności i spekulacji. W przypadku liderów indeksów amerykańskich, ich kapitalizacja rynkowa bywa już większa niż całych sektorów gospodarki lub PKB wybranych krajów rozwiniętych, co rodzi pytania o długoterminowe uzasadnienie takich wycen. Nieodzownym elementem profesjonalnej analizy powinna być zatem weryfikacja założeń dotyczących utrzymania wysokiej rentowności, przewagi technologicznej oraz odporności na turbulencje makroekonomiczne.

Warto zauważyć, że nawet w sytuacji narastającej presji na korektę, popyt na akcje bywa nadal utrzymywany przez tzw. efekt braku alternatywy inwestycyjnej – środowisko niskich lub wręcz realnie ujemnych stóp procentowych zniechęca do trzymania środków w tradycyjnych lokatach czy obligacjach. Dopóki przepływ kapitału z rynku długu na rynek akcji będzie silny, a oczekiwania wobec dynamicznego rozwoju nowych technologii pozostaną wysokie, rynki mogą pozostawać przewartościowane przez relatywnie długi czas. Jednak każda zmiana paradygmatu, np. niespodziewane podwyżki stóp, zaostrzenie polityki pieniężnej czy szok makroekonomiczny, grozi gwałtowną rewizją wycen i falą odpływu kapitału.

Struktura popytu: inwestorzy indywidualni vs. instytucjonalni

Analiza obecnej struktury popytu na Wall Street ujawnia istotne zmiany w porównaniu do poprzednich rynkowych cykli. Znacząca aktywizacja inwestorów indywidualnych – wspierana rozwojem aplikacji tradingowych, łatwością założenia rachunku maklerskiego oraz popularyzowaniem inwestowania przez media społecznościowe – odgrywa coraz większą rolę w kształtowaniu krótkoterminowych trendów. Widzimy liczne przykłady inwestorów detalicznych, którzy pod wpływem FOMO dokonują ryzykownych transakcji na wysokiej dźwigni, nierzadko ignorując klasyczne podejście do wyceny czy zarządzania ryzykiem. Powtarzające się fale zakupowe wygenerowane przez społeczności internetowe mają wymierny wpływ na skoki cen pojedynczych aktywów, stanowiąc znaczący element niepewności i zmienności.

Równolegle inwestorzy instytucjonalni – fundusze emerytalne, ubezpieczeniowe, hedgingowe czy suwerenne fundusze inwestycyjne – podejmują decyzje o alokacji kapitału w oparciu o rozbudowane modele zarządzania ryzykiem, analizy fundamentalne oraz długoterminowe prognozy makroekonomiczne. W rzeczywistości jednak i ta grupa, choć teoretycznie bardziej powściągliwa i odporna na emocje, nie pozostaje obojętna na presję tłumu oraz wymogi benchmarków. Wzrost kursów największych spółek wchodzi bowiem w skład popularnych indeksów, co nakazuje instytucjom automatyczną rebalansację portfeli i wolumenowe dostosowanie do nowych struktur koszyka rynkowego. To zjawisko napędza samonakręcającą się spiralę popytu, a instytucje, nie chcąc odstawać od wyników indeksów, podążają za rynkowym trendem, wzmacniając długoterminowo siłę hossy.

W najbliższych miesiącach kluczowe będzie obserwowanie relacji między aktywnością inwestorów indywidualnych a zachowaniami instytucjonalnych liderów. O ile ci pierwsi decydują o dynamice i zmienności w krótkim terminie, o tyle stabilność trendu zależy od długofalowych decyzji dużych graczy rynkowych. Każda zmiana sentymentu, zarówno wśród profesjonalistów jak i masowych uczestników, może skutkować gwałtowną korektą, dlatego rzetelny monitoring struktury popytu powinien pozostawać jednym z priorytetów zarówno dla menedżerów aktywów, jak i regulatorów nadzorujących stabilność systemu finansowego.

Czynniki podtrzymujące i hamujące popyt na rynku akcji

Wśród czynników sprzyjających utrzymaniu wysokiego popytu na rynku akcji szczególną rolę przypisuje się korzystnemu otoczeniu makroekonomicznemu oraz polityce monetarnej prowadzonej przez największe banki centralne. Przedłużające się okresy niskich stóp procentowych oraz obserwowane od lat programy luzowania ilościowego prowadzą do nadpłynności, która znajduje ujście właśnie na rynkach kapitałowych. Dodatkowo, globalizacja gospodarki i technologiczna rewolucja tworzą popyt na akcje firm, które jako pierwsze skalują innowacyjne rozwiązania i budują przewagi konkurencyjne na międzynarodową skalę. To wszystko powoduje, że akcje uznawane są obecnie za jeden z niewielu realnych sposobów ochrony kapitału przed inflacją oraz długoterminowego pomnażania majątku.

Nie można jednak pominąć czynników hamujących, które potencjalnie mogą zatrzymać lub nawet odwrócić napływ kapitału na giełdy. Zaliczają się do nich przede wszystkim ryzyka makroekonomiczne – takie jak możliwość wystąpienia globalnej recesji, gwałtowne zmiany w łańcuchach dostaw, zaostrzenie polityki fiskalnej czy potencjalne niepokoje geopolityczne, skutkujące odpływem środków do bezpieczniejszych aktywów. Nieoczywiste zagrożenie stwarzają także rosnące napięcia regulacyjne w zakresie nowych technologii, opodatkowania korporacji czy polityki antymonopolowej, które mogą negatywnie wpłynąć na perspektywy zysków czołowych spółek indeksów.

Długoterminowe utrzymanie popytu będzie więc uzależnione od równowagi między wspierającym środowiskiem globalnym a narastającymi zagrożeniami. Odpowiedzią profesjonalnych inwestorów powinno być zachowanie selektywności, dywersyfikacji oraz priorytetyzowanie spółek o trwałym modelu biznesowym i ponadprzeciętnej odporności na kryzysy. Analiza fundamentalna i ciągła ocena warunków makroekonomicznych, przy wspieraniu się modelami prognostycznymi, to obecnie warunek niezbędny dla zachowania konkurencyjności na coraz bardziej nieprzewidywalnym, ale i pełnym szans rynku akcji.

Uwzględniając powyższe aspekty, kluczową kompetencją inwestorów staje się zarządzanie emocjami, zwłaszcza w sytuacji nasilającego się FOMO. Umiejętność oddzielania krótkoterminowego szumu od długofalowych trendów oraz zachowanie chłodnej oceny ryzyka stanowią dzisiaj podstawę efektywnej strategii na Wall Street, gdzie na każdy okres euforii przypadają również cykle bolesnej korekty. Każda decyzja inwestycyjna musi być więc poprzedzona nie tylko analizą bieżącej sytuacji, ale także scenariuszami możliwych zmian otoczenia, tak aby nie przypadkowość, a świadoma strategia decydowała o wyniku inwestycyjnym.